Niespodziewana porażka z Ładami

Niespodziewana porażka z Ładami

Ciężko przełknąć taką porażkę. Piłka nożna jest nieprzewidywalnym sportem, za to ją kochamy. Niestety tym razem ta nieprzewidywalność obróciła się przeciwko nam. Cały mecz prowadziliśmy grę, mieliśmy sytuacje strzeleckie, dobrze graliśmy, zostawiliśmy na boisku mnóstwo zdrowia, a w końcówce dostaliśmy przysłowiowego „gonga”. Przegraliśmy wygrany mecz. Odezwały się demony przeszłości, bo z Ładami już taki mecz graliśmy. Wtedy nie strzeliliśmy dwóch rzutów karnych i również straciliśmy bramkę w samej końcówce.

Pierwsze 20 minut niedzielnego meczu było wyrównane. Gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska. Inicjatywę przejęliśmy dopiero od wspomnianej 20 minuty. Kacper Ciesielski dośrodkował w pole karne na 10 metr wprost pod nogi Kamila Bieńko, który uderzył z woleja z pierwszej piłki. Niestety piłka przeszła minimalnie obok słupka. W pierwszej połowie żadne z drużyn nie stworzyła już sobie żadnych stuprocentowych okazji do zdobycia bramki. Oddaliśmy za to bardzo dużo strzałów z dystansu.

W drugiej połowie mieliśmy większą przewagę. Zespół Ład przyjechał na mecz jedynie z dwunastoma zawodnikami i widać było, ze trochę opadli z sił i byli nastawieni na grę z kontry. W 50 minucie mieliśmy najlepszą okazję do zdobycia bramki. Bramkarz gości wyszedł poza pole karne aby przeciąć podanie i minął się z piłką. W narożniku pola karnego do piłki dopadł Kamil Bieńko i… strzelił obok bramki. W drugiej połowie na boisko został wprowadzony Hubert Łubkowski, który mógł zostać bohaterem spotkania. W 56 i 63 minucie nie wykorzystał jednak znakomitych okazji do zdobycia bramki. Zemściło się to w 68 minucie spotkania. Na wysokości 20 metra na piłce przewrócił się wprowadzony chwilę wcześniej Damian Balcerzak, piłkę przejął napastnik z Ład i uderzył z dystansu. Ten strzał obronił Olek Borowski ale wobec dobitki był już bezradny. Piłka po jego interwencji spadła wprost na głowę innego zawodnika z Ład, który tylko dopełnił formalności i skierował piłkę do pustej bramki. W końcówce nie zdołaliśmy już odwrócić losów meczu.

W tym meczu z naszej strony na pewno nie zabrakło zaangażowania, woli walki i chęci zwycięstwa. Nie zabrakło również dobrej gry z naszej strony. Zabrakło jedynie skuteczności i odrobiny szczęścia. Taka jest jednak piłka i takie mecze się zdarzają.

W najbliższą sobotę mamy kolejną okazję na zdobycie punktów. Wyjeżdżamy do Maciejowic na mecz z tamtejszą Wisłą. Początek spotkania o godzinie 10:00.

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości